Relacja z wizyty na wieży zegarowej Zamku Królewskiego, przy okazji zmiany czasu.
W nocy 27 października nastąpiła zmiana czasu. Jak co roku przestawiliśmy nasze zegary o godzinę do tyłu przechodząc z czasu letniego na czas zimowy. Jak każdej jesieni przywróciliśmy naturalny rytm czasu geograficznego, który na wiosnę, decyzją administracyjną, zmieniliśmy w imię ekonomicznych oszczędności.
Choć czas to podobno tylko rzeczownik, to dla mnie ma on znaczenie szczególne. Tak samo jak mechanizmy, które go odmierzają. Od lat fascynuje mnie sztuka ich tworzenia, oraz ich niestrudzona praca. Monotonnie konsekwentne porządkowanie naszego życia czasowi, wyznaczanie w nim uniwersalnych punktów odniesienia – niezależnych od naszego wieku, charakteru, naszego stylu życia, czy chwilowych, osobistych smutków i radości…
Jako entuzjasta zegarków i warszawiak z krwi i kości od zawsze z podziwem patrzyłem na piękne tarcze zegara na wieży Zamku Królewskiego. Podczas gdy inni mieszkańcy stolicy i turyści przemykali chyłkiem w cieniu zegarowej wieży zajęci własnymi sprawami, ja z zachwytem obserwowałem przesuwające się wskazówki i wsłuchiwałem się w odgłos bicia dzwonów. Nieśmiało marzyłem o tym, by z bliska zobaczyć zegarowy mechanizm. Usłyszeć pracę wychwytu, a nawet dotknąć kół zębatych. Marzenie, wydawać by się mogło, nierealne. Tym większym było przeżyciem, kiedy jednak się spełniło.
W tym roku miałem przyjemność uczestniczyć w cofnięciu wskazówek zegara na Zamku Królewskim. Dwa razy do roku operację przesunięcia wskazówek przeprowadzają profesor Zdzisław Mrugalski i pan Marek Górski, czyli dwaj z konstruktorów tego mechanizmu. Po raz drugi w tej operacji asystował im również pan Władysław Meller – wychowanek profesora z czasów jego studiowania na Politechnice Warszawskiej, a obydwaj tworzyli nasz Klub Miłośników Zegarów i Zegarków. To dla mnie ogromny zaszczyt, że zostałem zaproszony w ten wieczór na wieżę zegarową w tym towarzystwie.
Mechanizm zegara robi imponujące wrażenie. To bardzo duża konstrukcja przypominająca raczej ciężką maszynę, niż precyzyjny mechanizm zegarowy. Jest to oczywiście zegar mechaniczny z wahadłem grawitacyjnym. Zajmuje spore pomieszczenie, a właściwe dwa, gdyż napęd wskazówek przekazywany jest z mechanizmu zegara umiejscowionego piętro wyżej. Poprzez zaawansowany układ przekładni rozdzielany jest precyzyjnie na każdą z czterech tarcz zegarowych wieży.
Tak zegar, jak i cały Zamek Królewski, zostały praktycznie doszczętnie zniszczone w czasie II wojny światowej. Z uwagi na fakt, że nie zachowały się jakiekolwiek elementy, czy też rysunki oryginalnego mechanizmu zegara, ten pracujący na wieży współcześnie został od początku zaprojektowany przez pana Marka Górskiego. Elementy zegara były wykonywane w różnych warsztatach mechanicznych. Twórcami całego mechanizmu jest kilkunastu rzemieślników – w większości zegarmistrzów. Ich nazwiska są uwiecznione na pamiątkowej tablicy na ścianie pomieszczenia, w którym znajduje się mechanizm zegara.
Zegar po zamontowaniu na wieży i uruchomieniu zaczął odmierzać czas w dniu 19 lipca 1974 roku, dokładnie o godzinie 11:15. To bez mała 40 lat ciągłej, bezawaryjnej pracy tego mechanizmu. Gdy z bliska patrzyłem na obracające się koła zębate i płynne ruchy innych elementów tej konstrukcji, nie mogłem uwierzyć własnym oczom, że nie noszą one praktycznie żadnych śladów zużycia. Sprawiają wrażenie zupełnie nowych, doskonale zachowanych, perfekcyjnie współpracujących ze sobą. Czas można odmierzać na różne sposoby. Po pobycie na wieży zegarowej warszawskiego Zamku Królewskiego upewniłem się w przekonaniu, że tylko zegar mechaniczny pokazuje czas naprawdę pięknie…
Po zejściu z wieży na Plac Zamkowy, pod kolumnę Zygmunta, jeszcze przez długą chwilę patrzyliśmy w górę na tarcze zegara sprawdzając, czy wszystko jest jak należy. Poczekaliśmy by doświadczyć, czy mechanizm bicia ustawiony jest zgodnie ze wskazaniami godzin na tarczy. Warszawiacy i turyści przemykali dalej chyłkiem pod zamkowym murem, zajęci własnymi sprawami. Nieświadomi ceremonii, która się przed chwilą dokonała.
W chłodną, październikową noc czterej panowie, stojąc pod kolumną Zygmunta, rozmawiali cicho i wpatrywali się w zegar na zamkowej wieży. Po chwili pożegnali się podając sobie ręce i jeden po drugim wtopili się w noc uliczek Starego Miasta…
——————————————————————
Dziękuję profesorowi Zdzisławowi Mrugalskiemu oraz Panom Markowi Górskiemu i Władkowi Mellerowi za zaproszenie mnie do wejścia na wieżę zegarową Zamku Królewskiego w Warszawie w chłodny październikowy wieczór 2013 roku. To było wielkie zegarowe przeżycie …
Eugeniusz Szwed
Wiceprezes Stowarzyszenia Klub Miłośników Zegarów I Zegarków
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.