Zwiedzając ponad trzystutysięczne miasto Erzurum, położone w północno-wschodniej części Turcji nie można nie natknąć się na zegarową wieżę górującą w ruinach położonej na najwyższym ze wzgórz miasta Cytadeli. Będąc na szczycie, można oczywiście nie zauważyć zegara, szczególnie wtedy, gdy wejdziemy już do wnętrza murów warownych (bo tarcza zegara jest skierowana na zewnątrz – ku miastu), ale wieży w żadnym wypadku ominąć nie sposób.
Turcja jest jednym z częściej odwiedzanych przez nas Polaków krajów, z jej bardzo popularnym latem południowym wybrzeżem, gdzie z gwarancją doskonałej pogody można spędzić wakacyjny czas. Dla odmiany, północno-wschodnie rejony tego kraju, są odkrywane dopiero dziś i co ciekawe, dzieje się to w okresach zimowych – dla organizacji narciarskich eskapad.
Zimowa Turcja.
Doskonałe narciarskie możliwości podnóża Kaukazu, a w szczególności okolic Erzurum potwierdzone zostały choćby poprzez organizację Zimowej Uniwersjady w roku 2011. Dziś nasze biura podróży i nasi polscy narciarze, potrafią je równie dobrze spożytkować. Góry wysokie, narciarska infrastruktura, śniegu wydawałoby się bez ograniczeń – razem gwarantują doskonałą zimową zabawę.
„Śniegu wydawałoby się bez liku” – bo zgodnie ze słowami mędrca znanymi z ludowego przekazu: „…zimą śniegu zawsze będzie na równi z położonym na wysokości siedmiu metrów dachem meczetu, tak długo, jak długo mieszkańcy nie będą brali za niego pieniędzy…”. Pewnie między innymi ze względu na te słowa, organizując w Erzurum Zimową Uniwersjadę i budując narciarską infrastrukturę, Turcy przygotowali także zbiornik retencyjny, by dzięki zgromadzonej tam wodzie (której w Turcji nigdy nie ma w nadmiarze) zapewnić odpowiednie naśnieżenie narciarskich tras. Jak się jednak w sezonie 2012-2013 okazało, suchy rok nie pozwolił na zebranie w zbiorniku nawet małej ilości wody. Tak więc, do czasu pojawienia się większych opadów śniegu, tylko część narciarskich tras nadawała się do uprawiania zimowych sportów.
Zegar w Erzurum.
Będąc na takim zimowym wypoczynku w Turcji nie można było nie zwiedzić stolicy regionu – miasta Erzurum. Jednym z najstarszych jego zabytków są pochodzące z V wieku ruiny miejskiej Cytadeli. W jej obrysie znajduje się także, zachowana w niezłym stanie, oczywiście późniejsza, z XIX wiecznym drewnianym zwieńczeniem wieża Minaretu Tepsi, która jeszcze później stała się także wieżą zegarową. Zegar niestety chyba nie jest sprawnym, a na pewno nie jest obecnie czynnym. Jednak dla nas, samo jego istnienie jest na tyle ciekawe, że warto poświęcić mu trochę czasu będąc na miejscu, czy pisząc ten tekst.
Zegar posiada jedną, wykonaną prawdopodobnie jako podświetlana tarczę. Mechanizm zamknięty jest w drewnianej, uniemożliwiającej obserwację jego konstrukcji szafie. Wyłamany drobny fragment listwy, pozwala tylko potwierdzić istnienie mechanicznego mechanizmu, ale nie daje możliwości określenia szczegółów jego wykonania, czy nawet podejrzenia elementów oświetlenia tarczy. W pomieszczeniu zegarowym, na jego stropie, zamocowany jest element stalowy spinający cięgna mechanizmu bicia – to wychodzące z mechanizmu zegara, z tym biegnącym do młotka dzwonu. Zamocowany na stropie drewnianego zwieńczenia wieży dzwon, nie posiada własnego serca, co oznacza, że służył on tylko do realizacji wybijania godzin. Już po stwierdzeniu istnienia mechanizmu i obejrzeniu dzwonu, schodząc w dół wprawne oko może zaobserwować jeszcze jeden istotny element związany z istnieniem zegara. Pod mechanizmem znajduje się pionowa wnęka, kończąca się na klatce schodowej. W niej właśnie przemieszczały się obciążniki zegara. Nawet teraz, gdy zegar nie pracuje, obciążniki podwieszone na stalowych linach… straszą nad wędrującymi na szczyt wieży turystami.
Wszystkie powyższe informacje, to niestety niewiele, ale może jest to początek bardziej szczegółowej opowieści o tym, jedynym jak na razie w naszym katalogu zegarze z Turcji.
Władysław Meller
www.e-zegarki.info.pl
Jedna odpowiedź do “Erzurum. Zegar u podnóża Kaukazu.”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
W Turcji zegar?
– a to ciekawe.
Kiedyś czytałam felieton Wojciecha Cejrowskiego, gdzie autor opisywał w jaki sposób, w czasie Ramadanu muezin poznaje kiedy jest początek, a kiedy koniec dnia. Trzymając w ręku dwie nitki wełny, jedną z czarnej owcy, a drugi z białej, próbuje zauważyć różnicę kolorów. Gdy przestaje widzieć różnicę – znaczy, że zaczyna się noc, gdy zaczyna zauważać różnicę – znaczy, że zaczyna się dzień. Proste!
A zegarów w Turcji nie pamiętam.